Rozdział 4 Szkoda gadać.

Nowy rozdział. Nareszcie. Zapraszam do czytania. 

Elena

 Niedziela. Bóg stworzył niedziele, aby człowiek odpoczywał. Prawda? Jeśli tak, to zastanawia mnie dlaczego tuż po niej jest poniedziałek. Człowiek cały czas zastanawia się co będzie w poniedziałek. Nie lubię poniedziałków. Nie chętnie zwlekłam się z łóżka. Jonathana już nie było. Dlaczego mnie to nie dziwi? Spojrzałam na zegarek. Już po dziesiątej. Najwyższa pora wstawać. Wzięłam szybki prysznic przebrałam się u wróciłam do jakże ciekawej lektury. Ach ten sarkazm. Tak szczerze. Nikt nigdy nie uwierzył by w takie brednie. Zabij smoka, a dam ci rękę królewny. I co jeszcze? Na świecie jest przecież miliard smoków, a żaby zostać królem wystarczy zabić jednego nieistniejącego potwora. Cóż, a może właśnie dla tego nie ma już smoków, bo jeden król z drugim ofiarowali koronę za smoka. Ech. To chyba jeden z moich najgłupszych pomysłów. Szkoda gadać. Wyszłam na korytarz i udałam się w stronę drzwi wyjściowych. Od dawna posiadam już pustkę w głowie. Od czego mam zacząć? 
- Wszystkie latarnie wskazują drogę do celu.-usłyszałam za sobą. 
 Obejrzałam się, jednak nikogo tam nie było. Czyżbym miała już zwidy? Taaa. Albo to, albo jestem chora na głowę i to poważnie. 
- Gdzie idziesz? 
Spojrzałam na Rona i uśmiechnęłam się delikatnie. 
- Przejść się. 
- Tutaj jesteś bezpieczena. Aż nie chce myśleć, co może się z tobą tam stać.... 
- NIE JESTEM KALEKĄ!!! - krzyknęłam, po czym zniżyłam ton głosu. - Nawet jeśli nie mam skrzydeł, to i tak daje sobie radę sama. Wiem, że czujesz się winny za to i za tamto, ale są rzeczy w które nikt nigdy nie miał wpływu. Właśnie do tych rzeczy należy moja strata skrzydeł. Ron. Przestań. Dajcie mi żyć. 
- Eleno.. 
- Nie zamykaj mnie w klatce, bo i tak znajdę sposób aby uciec. Zamkniesz drzwi i okna, a ja zniknę. Wiesz o tym. 
Wyszłam na dwór i dotknęłam mojego naszyjniki. Przywieszka stanęła w ogniu. Zerwałam go z szyji i rzuciłam na ziemię. Trawa zapaliła się, a ja spróbowałam zgaść nogą, jednak nie udało mi się. Moje ciała zaczęło się palić. Krzyknęłam z zaskoczenia. Ogień wcale nie robił mi krzywdy. Położyłam ręce na moje włosy i przeczesałam je palcami.
Palę się? Palę się, czy to tylko mi się wydaje?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przepraszam

Rozdział 18 Już na zawsze obok niej.