Rozdział 3 Już dobrze Eleno.

Elena

 Z samego ranka pobiegłam do szkolnej biblioteki. Stare półki uginające się od ciężaru grubych książek nie wyglądały najprzyjaźniej. Właściwie wszystko wyglądało tak, jakby nikt tu nie przychodził, poza starszą bibliotekarką siedzącą przy biurku z grubą książką, której tytuł był nie czytelny. Kobieta nie zwróciła na mnie zbytniej uwagi, jedynie wychyliła z nad okładki szare oczy, jednak już po chwili jej wzrok wrócił do widocznie ciekawej lektury. Spojrzałam na regały i zdałam sobie sprawę, że szukanie książki, która może mi pomóc, potrwa wieki. Zrezygnowana zaczęłam przeglądać tytuły.
Ktoś wie ile tam było książek?  Nie, to tak jak ja. Właściwie to czego szukałam?  Jaki miał być tytuł, który byłby chociaż odrobinę przydatny?  Po trzech godzinach zdałam sobie sprawę, że za nic nie znajdę tego czego szukam.
- Dobrze, że jest sobota. - mruknęłam pod nosem.
Czy to naprawdę musi być takie ciężkie. Spojrzałam na kolejny tytuł... Znów nic, tym razem był to zbiór jakiś tam legend. Eleno, ty to masz pecha. Rozczarowana spojrzałam na pozostałe regały. Co sobie myślałam?  Miałam znaleźć coś czego mogło tu nie być?  Jednak skoro siedziałam tu tyle godzin nie wypadało wyjść z niczym. Po chwili zastanowienia złapałam książę z legendami, po czym wypożyczyłam ją i wróciłam do pokoju. Jonathan z samego rana gdzieś wyszedł, więc byłam sama jak palec w ogromnym pokoju. Nie mając nic lepszego do roboty zaczęłam czytać książkę. Legendy...  głupota, że niby przy królestwie był smok...  Smok?!  Chyba padnie ze śmiechu. Czy ktokolwiek widział smoka?  Ja nie.  Zaśmiałam się cicho. Ktoś musiał mieć wyobraźnię. Przewracałam kolejne strony książki i nawet nie zauważyłam, gdy do pokoju wszedł Jonathan. Zwróciłam na niego uwagę dopiero, gdy chłopak usiadł obok mnie i przytulił.
- Widzę, że wciągły cię ludzkie legendy. - szepnął mi do ucha. - Informuję cię, iż wróciłem już...
- Przecież zauważyłam. - powiedziałam.
- Właśnie widzę. - mrugnął, po czym odgarnął mi włosy za ucho.
- Gdzie byłeś?  - zapytałam po chwili.
- Byłem na rozmowie z nauczycielami, wiesz szkoła organizuje zimowy bal i rozmawiałem z nimi na ten temat.
- Bal?
- Tak.  Zobaczysz, będzie cudowne.
- Mam nadzieję. - zaśmiałam się.
Cały dzień spędziłam z Jonathan. Był to całkiem miły dzień. Wieczorem, gdy już zasnęłam obiegł mnie obcy głos. Szeptał on dwie cyfry. Maniakalnie mówił non stop 45. Po jakimś czasie jednak cudem ustał. Śnił mi się las, który ku mojemu zdziwieniu zdałam.  Chodziłam po nim w nieznanym kierunku.  W pewnej chwili znów usłyszałam ten szept. Odwróciłam się i zobaczyłam szarą postać. Wyciągnęła w moją stronę kościste ręce. Po chwil zdałam sobie sprawę, że sięga ona po mój naszyjnik. Wystraszona odsunęłam się, a już po chwili spadała z klifu. Obudził mnie głos Jonathana.
- Eleno. Eleno wstawaj.
Cała spocona zerwałam się do pozycji siedzącej. Jonathan od razu objął mnie.
- Już dobrze Eleno. To tylko zły sen.- mówił, jednak ja jeszcze przez dłuższą chwilę nie przestałam się trzęść.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 26 Jestem tu.