Rozdział 1 Postaram się za bardzo cię nie pokiereszować.
Elena
Delikatny powiew wiatru rozwiał moje włosy we wszystkie kierunki świata. Jesienne liście ułożyły się w kolorowy dywan ciągnący się do samej akademii. Akademia, nie mam nic przeciwko szkoły dla aniołów, ale za nic nie chciałam tam pójść, jednak Jonathan i Ron zdegradowali moje argumenty i wysłali mnie tam. Oczywiście miałam coś do powiedzenia. Mogłam powiedzieć "tak" lub "jasne". Ech. Wiem, że Jonathan chcę, żebym dobrze czuła się w niebie, ale czasem wydaję mi się, że nie słucha mnie. Otwarłam drewniane drzwi akademii i weszłam do środka. Spojrzałam na rozkład zajęć, który wczoraj wręczył mi Jonathan. Udałam się niepewnie do klasy nr. 15. Po drodze mijałam wielu innych uczniów. W oczy rzucił mi się czarnowłosy chłopak, którego widziałam kiedyś. Strasznie się między nimi wyróżniałam. Szare ubranie, brak skrzydeł. Czasem wydawało mi się, że uczniowie przeglądają mi się, czasem, że ktoś się śmieję, ale bardzo szybko wyrzucałam to z głowy. Najgorsze w tym wszystkim był fakt, że spotykałam się z moim własnym nauczycielem. Jonathan chyba umiał rozdzielić szkołę od domu. Prawda? Ech, nadzieja matką głupich, a może jednak... Weszłam spokojnie do klasy. Niektórzy uczniowie już się rozpakowywali, inni chyba nie mieli takiego zamiaru. Usiadłam w pierwszej ławce i zaczęłam się rozpakowywać. Nigdy nie byłam w szkolę. Za życia uczyłam się w domu z panną Mansom. Nie pamiętam jak ona wyglądała, ani skąd pochodziła. Właściwie jedyną osobą, którą zapamiętałam jest służka Sophia Moore. Chyba nigdy nie zapomnę jej długich blond włosów i spokojnych zielonych oczu. Pracowała u nas odkąd pamiętam. Po odejściu mamy była dla mnie bardzo ważna. Jednak pamięć zawodzi mnie i nie wiem, czy służyła w kuchni, czy gdzie indziej. Zresztą nie wiem nawet, gdzie znajduję się mój dom. Znudzona spojrzałam na zegarek. Było już dziesięć minut po dzwonku, a nauczyciela dalej nie było. Uśmiechnęłam się pod nosem. W normalnej szkole uczniowie zapewne siedzieli by cicho i mieli nadzieję, że nauczyciel nie przyjdzie, a ja się nudzę i wręcz nie mogę się doczekać, aż łaskawie się pojawi. Otwarłam podręcznik i zaczęłam przeglądać rozdziały, kiedy drzwi do pomieszczenia się otwarły. Mój wzrok jak i innych uczniów spoczął na drzwiach. Jonathan dyskutował z jakimś innym mężczyzną. Ów mężczyzna był wyższy od niego, miał ułożone czarne włosy oraz okulary na nosie. Jonathan spojrzał w moją stronę i delikatnie się uśmiechnął, po czym przeprosił czarnowłosego mężczyznę i oświadczył, że musi zacząć prowadzić zajęcia. Ominął go, wszedł do środka i zamknął drzwi. Zmazał głupie napisy z tablicy, które pod jego nieobecność zdążył ktoś tam umieścić. Chłopak usiadł przy biurku i wyciągnął z szuflady podręcznik. Lekcja nie była zła, ale mnie osobiście nie obchodzi upadek Lucyfera. Brawo Elen, innych to obchodzi, miałaś się nie wyróżniać. Ważne, że szybko minęła. Wyszłam na dwór i usiadłam na ławce. Pozostali uczniowie rozmawiali, kłócili się. Zapewne przerwy w akademii nie różnią się niczym od normalnej szkoły. Obok mnie usiadła Bianka. Nie chodziłyśmy do tej samej klasy. Bian była na ostatnim roku, a ja na drugim, choć pierwszego nie mam zaliczonego, ale Ron i Jonathan uznali, że będzie dla mnie lepiej na drugim roku. Nic dziwnego, bo w końcu Jonathan nie uczy pierwszej klasy, a teraz ma mnie pod kontrolą.
- El. Wszystko dobrze?
- Tak.
- Jak tam w szkolę?
- W porządku.
- Okej. Elen, będzie dobrze.
- Bian, jak uciekniemy z powrotem na ziemię, to coś zauważą? - zapytałam.
Bianka zaśmiała się.
- Myślę, że tak El.
- A szkoda. - mruknęłam.
- Nie martw się. Teraz masz moją ulubioną lekcję.
- Tak? A jaką?
- Widzę, że ktoś tu nie zna swojego planu. A więc El nauczysz się jak skopać paru aniołom ciemności cztery litery, wiesz przyszłym żniwiarzom to jest potrzebne, a i innym może się przydać.
- Może nie będzie źle. - mruknęłam i udałam się do szatni. Jak i wszystkie inne dziewczyny przebrałam się w czarny top , ciemne leginsy i identyczne trampki. Udałam się na salę. Kiedy otwarły się drzwi zobaczyłam ogromne pomieszczenie wyglądające jak las. Zielone drzewa i jasna trawa, błękitne niebo i białe chmury. Na środku sali stanął mężczyzna, który wcześniej dyskutował z Jonathanem.
- A więc klaso. - przemówił donośnym głosem. - Jak zapewne pamiętacie z zeszłego roku podstawową umiejętnością każdego anioła jest obrona przed aniołami ciemności. A więc czas to pieniąc.
Rozdał nam sztylety po czym przyjrzał się nam.
- Dobrze, a więc ty... - wskazał na blondynkę z tyłu.
- I... ty - wskazał na bruneta stojącego z przodu. - Będziecie pierwszą parą.
Właśnie w taki sposób podobierał nas w pary. Mi trafił się barczysty chłopak o brązowych włosach i oczach, a no tak, na dodatek był to asystent naszego trenera. Niechętnie ustawiłam się w skazanym miejscu razem z moim partnerem.
- Gotowi? Zaczynajcie. - powiedział nauczyciel.
- Postaram się za bardzo cię nie pokiereszować. - powiedział chłopak.
- Miło z twojej strony. - mruknęłam.
Chłopak natarł na mnie. Odwróciłam się i zamachnęłam się sztyletem. Chłopak złapał moją rękę zanim zdążyłam cokolwiek zrobić. Spojrzałam w dół i zauważyłam, że jego broń jest tuż przy mojej klace piersiowej.
- El. Wszystko dobrze?
- Tak.
- Jak tam w szkolę?
- W porządku.
- Okej. Elen, będzie dobrze.
- Bian, jak uciekniemy z powrotem na ziemię, to coś zauważą? - zapytałam.
Bianka zaśmiała się.
- Myślę, że tak El.
- A szkoda. - mruknęłam.
- Nie martw się. Teraz masz moją ulubioną lekcję.
- Tak? A jaką?
- Widzę, że ktoś tu nie zna swojego planu. A więc El nauczysz się jak skopać paru aniołom ciemności cztery litery, wiesz przyszłym żniwiarzom to jest potrzebne, a i innym może się przydać.
- Może nie będzie źle. - mruknęłam i udałam się do szatni. Jak i wszystkie inne dziewczyny przebrałam się w czarny top , ciemne leginsy i identyczne trampki. Udałam się na salę. Kiedy otwarły się drzwi zobaczyłam ogromne pomieszczenie wyglądające jak las. Zielone drzewa i jasna trawa, błękitne niebo i białe chmury. Na środku sali stanął mężczyzna, który wcześniej dyskutował z Jonathanem.
- A więc klaso. - przemówił donośnym głosem. - Jak zapewne pamiętacie z zeszłego roku podstawową umiejętnością każdego anioła jest obrona przed aniołami ciemności. A więc czas to pieniąc.
Rozdał nam sztylety po czym przyjrzał się nam.
- Dobrze, a więc ty... - wskazał na blondynkę z tyłu.
- I... ty - wskazał na bruneta stojącego z przodu. - Będziecie pierwszą parą.
Właśnie w taki sposób podobierał nas w pary. Mi trafił się barczysty chłopak o brązowych włosach i oczach, a no tak, na dodatek był to asystent naszego trenera. Niechętnie ustawiłam się w skazanym miejscu razem z moim partnerem.
- Gotowi? Zaczynajcie. - powiedział nauczyciel.
- Postaram się za bardzo cię nie pokiereszować. - powiedział chłopak.
- Miło z twojej strony. - mruknęłam.
Chłopak natarł na mnie. Odwróciłam się i zamachnęłam się sztyletem. Chłopak złapał moją rękę zanim zdążyłam cokolwiek zrobić. Spojrzałam w dół i zauważyłam, że jego broń jest tuż przy mojej klace piersiowej.
- Dobrze. - mruknął. - Właśnie zginęłaś. Takie błędy można robić na pierwszym, a nie drugim roku. Widocznie Jonathan słabo cię wyszkolił. Nic dziwnego w końcu Jonathan siedzi w tej swojej historii i już chyba zapomniał jak się walczy.
Chciałam coś odpowiedzieć, ale uprzedził mnie trener.
- Dymitr daj spokój koleżance Jonathana. Skoro niedługo będziesz trenerem w akademii, to może nie zaczynaj na razie boju z nauczycielami, którzy od dawna pracują w naszej szkole.
Mimo, że wydawał się miły zauważyłam, że skrzywił się na imię Jonathan. Widocznie i Dymitr i pan Ozera nie przepadali za moim ukochanym. Nie wiem dlaczego, ale właśnie wtedy domyśliłam się, że lata w akademii będą dość ciężkie, bardzo ciężkie.
Bardzo proszę o komentarze.
Wspaniale, cudownie ❤❤❤ Minęła godzina od dodania a ja chcę już następny rozdział
OdpowiedzUsuńP.S:. Założyłam konto na Howrse ( mam bliźniaki 😂👌❤ )
P.P.S:. U mnie też jest nowy rozdział ❤