Rozdział 1 Możesz mnie postawić?

Oto 1 rozdział. Proszę o komentarze.

Elena

 Nie nawiedzę tego kim jestem. Ciągle zastanawiam się co by było gdybym za życia nie poszła nad ten klif. Nie żyję. Jestem mroczną. Chcę wróci do żywych. Wiem, że jest to wykonalne. Mimo, że od dnia, w którym się obudziłam minęło 170 lat. Nigdy nie zostanę prawdziwym aniołem.
  Ku mojemu zdziwieniu zadzwonił mój telefon. Bez patrzenie mogę powiedzieć, że dzwoniła Bianka. Bianka jest moją najlepszą przyjaciółką i aniołem światła. Jednak mieszka na ziemi, żebym nie została sama. Jesteśmy współlokatorkami.  Odebrałam telefon. Miałam racje. Dzwoniła Bianka. 
- Halo.
- Elen? Tu Bianka...
- Bian. Wiesz, że jako jedyna masz mój numer. Wiem, że to ty dzwonisz.
- Tak. Więc słuchaj. Mam misje w Londynie. Pomyślałam, że może chcesz pójść ze mną.
Czy chciałam? Oczywiście. Uwielbiałam chodzić z Bianką na misje. 
- Jasne, że tak. Jeśli Derek się zgadza.
Derek był aniołem światła, który wypełniał misje z Bianką. Nie miał nic przeciwko mojego towarzystwa, chyba, że miał zły humor. 
- Zmienili mi partnera, ale i tak idziesz z nami.
- No nie wiem. Bianko, wy jesteście aniołami światła, a ja mroczną. Myślę, że twój partner może mieć coś przeciwko współpracy ze mną. 
- Myślę, że nie. Jonathan, mój partner, na pewno nie będzie miał nic przeciwko. Jest Londyńczykiem i żył w twoich czasach.
- W moich czasach? 
- Tak, El. Gdzie jesteś?
- Nad klifem...
- Znowu?
- Tak. Zrozum próbuje sobie coś przypomnieć. Cokolwiek. Nie wiem nic o sobie. Tylko klif i chłód... 
Po chwili usłyszałam w mojej głowie melodie walca.
- Eleno? Wszystko dobrze?
- Tak. To tylko ta melodia.
- Rozumiem. Czekam na moście, będziesz?
- Tak.
Rozłączyłam się. Bianka zawsze starała się mi pomóc. Wyprostowałam moje skrzydła i wzniosłam się do góry. Kiedyś przerażał mnie ich szary kolor, ale po latach się przyzwyczaiłam. Uwielbiałam na nich latać. Kiedy to robię czuje się wolna jak ptak. Nie martwię się wtedy niczym. Właśnie miałam szykować się do lądowania na moście, kiedy znów zobaczyłam przed oczami klif i wodę. Poczułam jak moje skrzydła znikają i pojawiają się jako naszyjnik. No super. Zaczęłam spadać w dół. Zamknęłam oczy szokując się na upadek. Nagle zamiast tego poczułam, że jestem w czyiś ramionach. Otworzyłam oczy, żeby zobaczyć kto mnie trzyma, ale zamiast tego zobaczyłam las i usłyszałam jak ktoś mnie woła. Chciałam się obejrzeć, ale zobaczyłam tylko cień i wróciłam do rzeczywistości. Uśmiechnęłam się. Trzymał mnie blond włosy chłopak o niebieskich oczach. 
- Nic ci nie jest? - spytał, a ja pokiwałam głową. - Musisz być Elena. Bianka miała race, że lepiej poczekać na ciebie.
- Ja zawsze mam racje. - oburzyła się Bianka. 
- Możesz mnie postawić? - spytałam
Chłopak delikatnie postawił mnie na ziemi. 
- Jestem Jonathan. Ze skrzydłami w porządku?
- Tak. Czasami to mi się zdarza. To nic takiego. 
 Chłopak chyba nie był przekonany,ale postanowił o nic nie pytać. Byłam wdzięczna, że mnie uratował.

Komentarze

  1. Awh <3 Wow <3 Rozdział CUDO <3 Zapowiada się bardzo ciekawie, szczególnie, że zawsze byłam ciekawa przeszłości Eleny! Czekam na nexta!
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Czytasz? Zostaw po sobie ślad.

Popularne posty z tego bloga

Przepraszam

Rozdział 18 Już na zawsze obok niej.