Rozdział 31 Kocham cię z nimi i bez nich.

Tak jest Elen wróciła i przedstawia wam next. 
Tut-urutu!
Rozdział 31

Elena

 Spojrzałam na Rona z wielkim szokiem. On. Strażnik czasu był moim aniołem stróżem. Czy umiałam mu wybaczyć, że mnie zostawił? To wszystko nie miało ani odrobiny sensu. 
- Jak mam ci wybaczyć, skoro nie widzę twojej winy w tym wszystkim?
- Co? - zapytał zdziwiony. 
- Cokolwiek się wtedy stało to na pewno nie było twoją winą. Jednak jeśli chcesz mi to wynagrodzić, to tylko powiedz... powiedz co się wtedy stało.
- Jeśli ci powiem to co wiem, to mi wybaczysz.
Spojrzała prosto w jego oczy. Widziałam w nich wielką nadzieje. Nie miałam serca powiedzieć mu nie.
- Wybaczę, wybeczę wszystko. 
Anioł namyślił się chwilę.
- Chodzi ci tylko o ten nieszczęsny listopad?
Kiwnęłam głową w prosty gest "tak".
- Więc słuchaj...

listopad 1845 rok

 Był chłodny jesienny poranek. Wiedziałem, że szykujesz się na przyjęcie, a ja miałem test w akademii. Pomyślałem, że będziesz bezpieczna, więc jak to miałem w zwyczaju robić  spuściłem cię z oczu na chwilę, a potem przez dłuższy czas nie wracałem. Myślałem, że jesteś na balu, więc pojawiłem się tam, aby cię przypilnować, jednak ciebie już nie było. Szukałem cię, widziałem jak Jonathan zdenerwowany rozmawia z twoim ojcem. Po chwili Jonathan opuścił pokój. Poleciałem cię poszukać, ale było już za późno. Chwilę później już nie żyłaś. Runąłem z hukiem na ziemię. Zginęłaś.
***

Zamrugałem. Jonathan, kim był dla mnie? Wiedziałam, że odgrywał w moim życiu ważną rolę. Chłopaka? Może nawet narzeczonego? 
- Powinna już pójść. - wstałam, ale po chwili odwróciłam się do Rona. - To nie była twoja wina. 
Ruszyłam w stronę budynku, z którego tak nie dawno wyszłam. Otwarłam białe drzwi weszłam do środka. Jezu ile tu bieli, błękitu i ich odcieni. Chodziłam na schody, gdy na kogoś wpadłam. Już miałam ów postać przeprosić i iść dalej, ale nie zdążyłam nic powiedzieć.
- Jezu El gdzieś ty była? - wszędzie poznała bym ten piskliwy głosik, wpadłam na Biankę. 
Anielica od razu mnie uściskała. 
- Bian przestań. 
- Wiesz, Jonathan cię szuka. 
- Gdzie on jest? 
- W pokoju o numerze 15, to jego pokój.
Uśmiechnęłam się  i poszłam do pokoju, który podała mi Bianka. Zapukałam, ale gra radia chyba mnie zagłuszyła, bo nikt nie odpowiedział. Po chwili otwarłam drzwi. Jonathan chodził w koło po pokoju i chyba mruczał coś pod nosem. Chciałam cicho zamknąć drzwi, tak by chłopak mnie nie zauważył. Jednak Jonathan spojrzał na mnie. 
- Elen. - podszedł do mnie i przytulił mnie.  - Pomogę ci jak tylko będę mógł...
- Nie potrzebuje pomocy! - powiedziałam stanowczo. - Widziałeś te blizny?
Jonathan spojrzał w podłogę i znów na mnie. Zwinął wargi, jakby zastanawiał się jak dobrać słowa. 
- Nie. 
- No właśnie! 
Popchnęłam drzwi, które z hukiem się zamknęły. Zdjęłam bluzkę i odwróciłam się do Jonathana tyłem, aby mógł zobaczyć rany widniejące na moich plecach.

Jonathan

Spojrzałem na jej rany. Co miałem jej powiedzieć? Jej plecy zdobiły dwie rany. Rany, z których tak nie dawno płynęła krew. Dwa identyczne nacięcia układające się w pół serca. Objąłem ją delikatnie.
- Tak mi przykro Eleno.
-Co mi to da? - spytała łamiącym głosem.
Wiedziałem, że z jej oczy lecą łzy. 
- Kocham cię. 
- Kochasz? Nawet teraz?
- Kocham cię. Te blizny są częścią ciebie, więc i je kocham. Kocham cię z nimi i bez nich. 
Ucałowałem ją w szyję, po czym odwróciłem ją w swoją stronę.
- Nie płacz moja miła. Twe łzy mnie ranią, bo nie mogę ci pomóc. Każda twoja łza mnie rani.
Otarłem jej lżę z policzka. 
- Zostań tu ze mną. Nie dla tego, że Ron ci karzę, ale dla tego, że ja cię o to proszę. 
Elen uśmiechnęła się delikatnie. Znów zobaczyłem błysk w jej pięknych oczach. 
- Zostanę. 
Spojrzałem na ubrania, które Bianka przyniosła mi dla Elen. Podałem jej jedną z Buzek, które były do spania, według Bianki i identyczne spodnie oraz różowy ręcznik. Pokazałem Elenie, gdzie znajduję się łazienka w moim pokoju i zostawiłem ją, aby mogła się w spokoju umyć. 

Elena

 Zdjęłam ubrania, a piżamę i ręcznik położyłam blisko wanny. Nalałam ciepłej wody i zanurzyłam się w niej. Poczułam lekkie szczypanie z moich ran. Nawet teraz nie było szansy, abym o nich zapomniała po prostu tego nie chciały. Umyłam się i przebrałam po czym wyszłam z łazienki. Jonathan wziął w tym czasie prysznic. Dopiero teraz zauważyłam drugie drzwi z których wnętrza leciała para, a więc tam był prysznic. Położyłam się obok Jonathan, który mnie przytulił do siebie.

Zakończyłam fragment życia na ziemi, a zaczął się czas w niebie, w raju z Jonathanem. Z Jonathanem. 

Komentarze

  1. Cud !! Cieszę się że wróciłaś ❤ To opowiadanie strasznie mnie wciągnęło ❤ Zapraszam do mnie, i lecę czytać Angel World 😉 ( Jeszcze nie miałam zaszczytu przeczytać)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku mega mi się podoba to co tworzysz oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Czytasz? Zostaw po sobie ślad.

Popularne posty z tego bloga

Przepraszam

Rozdział 18 Już na zawsze obok niej.