Rozdział 3 Nie jest mi już zimno.

 Elena

 Usiadłam nad klifem i schowałam twarz w dłonie. Nie wiem dlaczego, ale z moich oczu leciały łzy. Smutek? Nie. Ja nigdy nie czułam emocji. Czułam powiew wiatru, który delikatnie mnie obejmował. Usłyszałam kroki za mną. Szybko wytarłam łzy o rękaw i obejrzałam się za siebie. Myślałam, że Bianka pobiegła za mną, jednak stał tam Jonathan. 
- Eleno. Wszystko dobrze? - zapytał nie ruszając się z miejsca.
- Tak. W porządku. - uśmiechnęłam się delikatnie i odwróciłam się w stronę końca klifu.
Jonathan przyjrzał mi się i po chwili wahania usiadł obok mnie.
- Piękny widok. - powiedział, a ja kiwnęłam twierdząco głową. - Dlaczego uciekłaś z tam tond? Coś się stało?
Kiwnęłam przecząco głową, a Jonathan westchnął.
- Wiesz, trudno mi będzie z tobą rozmawiać, jeśli będziesz tylko kiwała głową. 
Spojrzałam na niego nic nie mówiąc, a on zaśmiał się.
- Widzisz? O tym właśnie mówię! Czyżby nasza Elen straciła głos? 
Zamrugałam gwałtownie i uśmiechnęłam się.
- Och Eleno. Widzę, że nie doczekam się odpowiedzi od ciebie. Może opowiem coś o sobie? Może mi po prostu nie ufasz? Może nie chcesz rozmawiać z nieznajomym bez Bianki? Nic nie powiesz? 
Mogłabym już coś mu powiedzieć, ale postanowiłam zobaczyć co powie mi o sobie. 
- Dobrze. Więc słuchaj. Nie jestem najlepszym rozmówcą, ale mówi się trudno. Urodziłam się 19 marca 1827 roku w arystokratycznej, angielskiej rodzinie. Też jesteś z Anglii?
- Tak. - szepnęłam.
- No proszę odzyskałaś głos.
- Możesz coś jeszcze o sobie powiedzieć?
- Skoro nalegasz. Jako młodzieniec uczyłem się fechtunku i gry na fortepianie. Kiedy miałem 16 lat spotkałem miłość mojego życia. Nie było nam dane być razem. Zmarła dwa lata później. Zaciągnąłem się na jedną z bitew i proszę jestem tu.
Zadrżałam z zimna.
- Zmarzłaś? 
Nie czekając na moją odpowiedź Jonathan zdjął kurtkę i zarzucił mi ją na ramiona. 
- Dziękuje. 
- Chodźmy już. Bianka na pewno na nas czeka. 
Jonathan wstał z ziemi i podał mi rękę. Złapałam jego dłoń, a on pomógł mi wstać z ziemi. Doszliśmy do budynku. Bianka stała przy muzeum czekając na nas. Spojrzała na nas zdziwiona, a ja od razu zrozumiałam dlaczego.
Po pierwsze nie puściłam ręki chłopaka. Po drugie  miałam na sobie jego kurtkę. Szybko pościłam jego dłoń i zdjęłam kurtkę po czym oddałam ją właścicielowi.
- Nie jest mi już zimno. Dzięki.
- Nie ma sprawy polecam się na przyszłość. 
Uśmiechnęłam się i podeszłam do Bianki, po czym razem z dziewczyną wróciłam do domu.

Komentarze

  1. Rozdział CUDO <3 Jonathan i Elena są sweeeeet <3 Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana do LBA!!!
    Więcej informacji na http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/2016/05/lba.html
    A rozdział świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż... Podoba mi się. W zasadzie na razie nie mogę powiedzieć nic więcej, ponieważ te rozdziały są strasznie krótkie, ale Elena wydaje się być fajną dziewczyną. Podobało mi się jedno ze zdań w prologu. Czekaj jak ono brzmiało? "Czas nauczyć się spadać"? :D

    Pozdrawiam,
    Coco Deer!

    Zapraszam do siebie: http://historienadeser.blogspot.com/, a w szczególności na "Malec - Szklany Pantofelek", który znajduje się w jednej z zakładek :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Czytasz? Zostaw po sobie ślad.

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 3 Już dobrze Eleno.

Rozdział 26 Jestem tu.