Rozdział 5 Listopad 1845 rok

Elena

 Żyłam w swoim świecie, który nazywa się snem. Niestety złowieszcze promienie światła wdarły się nieproszone do mojego pokoju i wyrwały mnie ze słodkiego snu. Niechętnie otwarłam zaspane oczy, jednak przez dłuższy czas leżałam w łóżku. Wstałam dopiero słysząc kroki Bianki na korytarzyku i trzask drzwi. Widocznie miała coś ważnego do załatwienia. wstałam i udałam się do kuchni. Otwarłam drzwiczki lodówki, kiedy do środka ktoś wszedł. 
 - Bian. Już  wróciłaś? - spytałam wyciągając jogurt.
- Nie wiem, czy aż tak bardzo przypominam Biankę, Ale skoro tak uważasz...
Odwróciłam się i zobaczyłam Jonathana uśmiechniętego w drzwiach. 
- O Boże! Wzięłam cię za Biankę. 
- Zauważyłem. Gdzie Bianka? - zapytał zajmując miejsce przy stole. 
Nastawiłam wodę w czajniku i odpowiedziałam.
- Wyszła. Minęliście się.
- Co za szkoda. - mruknął. 
- Wielka. - odparłam i wyłączyłam czajnik. - Skoro jej nie ma, to może napijesz się herbaty?
Zalałam herbatę i położyłam ją na stole, po czym zajęłam miejsce na przeciwko chłopaka. 
- Mogę się dowiedzieć, czemu szukasz Bianki? - zapytałam.
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Opowiesz mi coś o sobie.
- O mnie? - zapytałam z niedowierzaniem, a chłopak kiwnął głową. - Zgoda.
- No to zaczynaj.
Anioł rozsiadł się wygodnie na krześle.
- Jestem z Londynu. Mam 16 lat i zginęłam nad klifem, podejrzewam, że popełniłam samobójstwo.
- Podejrzewasz?
- Ja mało pamiętam z mojego życia. Niczego ciekawego się o mnie nie dowiesz.
- Szkoda. Jesteś dość ciekawą osóbką. - skomentował.
- Ciekawą?
- Tak, aniołku. Jeszcze nigdy nie miałem okazji spotkać mrocznej, która nie jest po żadnej stronie.
- Jestem zamknięta na ziemi od 1845 roku.
- Zamknięta?
- Nikt się mną nie interesował. Kiedy się obudziłam nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Żaden z aniołów po mnie nie przyszedł.
- Jak sobie poradziłaś?
- Było ciężko, ale wzięłam się w garść.
- Opowiedz mi choć o tym.
Chłopak spojrzał na mnie zainteresowanym wzrokiem.
- Zgoda. Słuchaj uważnie. Był to listopad...

Listopad 1845 rok 

 Otwarłam oczy. Nie mam pojęcia ile spałam. Może dzień, może dwa. Kiedy się podniosłam zauważyłam, że leże na ziemi na klifie. Otrzepałam swoją sukienkę i obejrzałam się dookoła. Nikogo nie było, a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nie wiedziałam co się stało, ani dlaczego moje skrzydła były szare. Poszłam przed siebie. Znalazłam jedną z małych chatek wakacyjnych. Zatrzymałam się w niej. Nie mogłam nic zrozumieć z tego co się dzieje. Nie mogło do mnie dojść, że nie żyję. Parę dni później, był to bodajże piątek, poszłam przejść się nad pobliskie morze. Tego dnia wracali rybacy. Na ich twarzach malowało się przerażenie. Nie dziwię się im, ale wtedy mnie to zastanowiło. Podeszłam bliżej i zobaczyłam jak z kutra wyciągają moje ciało. Wrzasnęłam, ale przyglądałam się temu dalej. Coś nie pozwalało mi się ruszyć. Podszedł do nich jakiś młody chłopak. Przyjrzał się mi.
 I powiedział.
- To ona. 
Zrozumiałam, że szukali mnie. Chwilę później podszedł tam jakiś starszy mężczyzna. Ledwie spojrzał na mnie, na tą martwą mnie i padł na kolana. Słyszałam cichy szloch. Jak tak teraz o tym myślę, to jestem prawie pewna, że to był mój ojciec. Parę dni póżniej znalazła mnie Bianka i tak już zostałyśmy. 

Komentarze

  1. Zostałaś nominowana do LBA <3
    Więcej info na http://dont-be-scared-shadowhunters.blogspot.com/2016/05/lba_22.html
    ps. Supi rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutam ;(
    Rozdział cudo, ale chciało mi się płakać ;(((
    Czekam na next!! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam zaszczyt cię nominować do LBA! WIĘCEJ: http://the-mortal-instruments-the-otherstory.blogspot.fi/2016/05/lba_26.html

      Usuń

Prześlij komentarz

Czytasz? Zostaw po sobie ślad.

Popularne posty z tego bloga

Przepraszam

Rozdział 18 Już na zawsze obok niej.